Zaczęłam oglądać serial i naprawdę mi się podoba – serial często mnie rozśmiesza i przyjemnie się go ogląda. Zastanawiam się czy tylko ja mam taki problem z postaciami i ich zachowaniami w odcinku. Bardzo często jestem zirytowana tym jak egoistycznie i małostkowo postępują i rozumiem, że często robi się to ze względu na pewien komediowy wydźwięk, ale często tracą na tym postacie. Najlepszym przykładem jest Claire, która moim zdaniem nigdy by nie wychowałą dzieci i nie stworzyła satysfakcjonującego związku z Philem. To jak często deprecjonuje Phila i jego pomysły, jej obsesja na punkcie udowadniania, że ma rację i patologiczna wręcz potrzeba kontroli naprawdę bardzo często sprawia, że nieprzyjemnie się na nią patrzy. Moim zdaniem jej działania sprawiają dużo przykrości innym i przez to nie mogę się cieszyć serialem. To jak wymieniła hallowenowe dekoracje Phila po tym jak chciała wygrać z sąsiadami, albo jak przerwała oświadczyny Dylana, bo uważała, że nie jest dość dobry dla Haley, wbiła się na jej konto by ją śledzić, albo wymyślła, że jej córka ma wymyślonego chłopaka, bo przecież jest kujonką.

Podobnie mam chwilami z Camem, którego z jednej strony uwielbiam, bo jest ciekawie skontruowaną postacią, ale twórcy czasami nie umieją wyważyć jego poziomu dramatyzowania. Za często Cam skupia się na sobie, na rywalizacji z Mitchem kto miał rację, na tym, że jego potrzeby i emocje są najważniejsze często przykrywając tym potrzeby innych. Wydaje mi się, że nie jest to wina aktorów, a bardziej twórców, którzy nie mają pomysłów na to jak stworzyć komediową sytuację w odcinku nie opierając się tylko i wyłacznie na durnych niedomówieniach, nieporozumieniach i obsesjach bohaterów na wygrywaniu. Czy tylko ja mam takie wrażenia?